NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Nowa szkoła miłości (1)

Zakon Kamilianów, którego charyzmatem jest służba chorym, założony przez Świętego Kamila de Lellis (1550 1614) obchodzi obecnie Rok Jubileuszowy 400 lecia śmierci założyciela. Jest to okazja by przypomnieć sobie sylwetkę i duchową spuściznę Giganta Miłosierdzia. Postać świętego przybliżył w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, ojciec Krzysztof Trębski z Zakonu Kleryków Regularnych Posługującego Chorym.

Maria: W Zakonie Kleryków Regularnych Posługujących Chorym, w tym roku obchodzony jest piękny jubileusz. Jest to dobra okazja, aby przypomnieć kim był i jakie dziedzictwo zostawił po sobie św. Kamil de Lellis. Może zacznijmy od tego gdzie się urodził, w jakiej rodzinie? Czy środowisko rodzinne wywarło wpływ na jego późniejszą gorliwość w wierze?

O. Krzysztof Trębski: Zakon Kamilianów, którego charyzmatem jest służba chorym i cierpiącym cieleśnie i duchowo, obchodzi obecnie Rok Jubileuszowy 400-lecia śmierci założyciela. Jest to okazja by przypomnieć sobie sylwetkę i duchową spuściznę tego Giganta Miłosierdzia, jak w różnych częściach świata nazywają Świętego Kamila jego czciciele.

Urodził się on 25 maja 1550 w Bucchianico (w pobliżu miasta Chieti) we włoskim rejonie Abruzji, gdzie do dziś znajduje się jego rodzinny dom i piękne Sanktuarium jemu poświęcone (www.facebook.com/sancamillobucchianico). Jego matka rodzi go w podeszłym wieku i umiera gdy Kamil miał 13 lat. Zostaje więc z ojcem, który będąc najemnym żołnierzem wprowadza go w środowisko wojskowe. Po kilku latach ojciec umiera i 20– letni Kamil zostaje sam. Pozbawiony „rodzicielskiej kontroli” zaczyna życie pełne przygód, ulegając pokusie hazardu i podczas gry w karty i kości przegrywa całe swe mienie. Na pewno jego pierwszy etap życia jest daleki od „klasycznego obrazu świętości” w którym nie ma miejsca na młodzieńcze grzechy czy upadki.

 

 

Maria: Gdy człowiek czyta o świętym Kamilu, można powiedzieć, że zapoznaje się z „nietypową” świętością, bo ukazuje się nam postać człowieka pozornie niestabilnego. Czy można powiedzieć, że w tamtym czasie myśli jego biegły ku Bogu?

O. Krzysztof Trębski: Kamil, trwoniąc majątek zaczyna żebrać i zastanawia się nad swym życiem. Kapucyni zatrudniają go jako robotnika przy budowie klasztoru w Manfredonii. 1 lutego 1575 roku (Kamil miał prawie 25 lat) posyłają go do klasztoru w San Giovanni Rotondo, który kilka stuleci później zasłynął jako miejsce pobytu i śmierci Św. Ojca Pio. Młody Kamil nocuje właśnie w celi, w której potem mieszkał św. Ojciec Pio. Ale wróćmy do tej nocy 1 lutego 1575. Kamil rozmawia z gwardianem klasztoru Ojcem Angelo i ten mówi słowa, które zmienią jego życie: „Bóg jest wszystkim a zbawić swą dusze, to najważniejsze zadanie dla człowieka, którego życie na tej ziemi jest tak kruche.”. Te słowa zapadają głęboko w duszę Kamila… Po nieprzespanej nocy wraca z żywnością do Klasztoru w Manfredonii i przechodząc z osiołkiem przez kotlinę pozbawioną jakiejkolwiek roślinności, zwaną przez mieszkańców „Piekielną Doliną”, rzuca się z płaczem na ziemię i krzyczy: „Panie zgrzeszyłem! Przebacz mnie grzesznemu! Jakim jestem nieszczęśnikiem, że przez tyle lat nie znałem Cię i nie kochałem. Daj mi czas bym się nawrócił i opłakiwał moje grzechy !”. To właśnie dzień 2 lutego 1575, jest wspominany jako dzień nawrócenia Kamila.

 


Maria: Mężczyzna, który przeszedł długą drogę, od bycia najemnym żołnierzem po uzależnienie od hazardu, Kamil puka do bram zakonu. Czy ustabilizował się, wstępując do Braci Mniejszych Kapucynów? Co wpłynęło na to, że nagle Kamil wybiera drogę życia radami ewangelicznymi?

O. Krzysztof Trębski: Myśląc o zadośćuczynieniu postanawia wstąpić do Zakonu Kapucynów. Inne są jednak Boże plany.

Zmuszony jest poddać się leczeniu z powodu rany na nodze. Trafia do Szpitala Świętego Jakuba w Rzymie gdzie spotyka się z ludzką niemocą i cierpieniem. To go szokuje i wstrząsa wewnętrznie. Widzi ludzi chorych opuszczonych i pozbawionych opieki. W tych czasach pielęgniarzami byli często więźniowie, którzy w szpitalu „odbywali karę”. Możemy więc sobie wyobrazić ich zaangażowanie i poziom opieki… Chorzy, którzy nie byli obłożnie chorzy, a nie mieli pieniędzy na leczenie, posługiwali innym bardziej chorym, płacąc w ten sposób za własną kurację. To wszystko powodowało, że ciężko chorzy często umierali pozbawieni pomocy i w okrutnych cierpieniach! Zbliżenie do Boga i modlitwa pomagają Kamilowi zrozumieć ludzkie cierpienie i odnaleźć w chorym cierpiące oblicze Chrystusa.

 


Maria:
W którym momencie rodzi się w nim powołanie do posługi chorym? Czy droga do tej decyzji była prosta?

O. Krzysztof Trębski: Przez okres czterech lat, w czasie gdy leczył ranę, z pełnym poświęceniem służył ludziom chorym. Szpital stał się dla niego domem, a leczeni w nim chorzy jego rodziną. Oddając się bezgranicznie chorym i cierpiącym Kamil odnajduje sens życia! Staje się pielęgniarzem. Postanawia służyć chorym i dla nich tylko żyć!

 

Maria: Jak Kamil radzi sobie z osamotnieniem we wprowadzeniu innowacji w Służbie Zdrowia? Czy przedsięwzięcie

miało większy sens w tamtych czasach?

O. Krzysztof Trębski: Myślimy że reformy zdrowotne to osiągnięcia naszych czasów, a te najważniejsze zaczęły się od Ludwika Pasteura (1822-1895), który dzięki wynikom prac z zakresu bakteriologii i wirusologii w latach 1881-1885, potwierdził naukowo istnienie bakterii i opracował pierwszą szczepionkę dla człowieka. Myślimy też o angielce Florence Nightingale (1820-1910), uważanej za twórczynię nowoczesnego pielęgniarstwa i autorkę pierwszego podręcznika dla pielęgniarek. Zapominamy jednak, że to właśnie św. Kamil już w XVI wieku upominał się o higienę przy pracy z chorymi i sam opracował pierwsze reguły pracy dla tych którzy im posługują. Jak to zwykle bywa, pierwsze reformy w opiece nad chorymi nie były łatwe i nie zawsze były przyjmowane z entuzjazmem.

To co dziś nazywamy “integralnym podejściem do chorego” było już intuicją św. Kamila. Wiedział on, że nie można pomóc człowiekowi, lecząc tylko jego ciało i rany widoczne gołym okiem. Był przekonany o tym że nie można uzdrowić ciała, bez troski o duszę i o psychikę chorego. Nie wszyscy przyjmowali reformy z wielkim entuzjazmem. Kamil jednak był pełnym energii, widział konieczność zmian w opiece nad chorymi i nie zrażał się niepowodzeniami!

 

Maria: Jak zostało wspomniane Kamil był sam, bez doświadczenia … w jaki sposób zrodziła się wspólnota zakonna? I czy od razu pojawiła się myśl o formowaniu nowego zgromadzenia?

O. Krzysztof Trębski: Przykład Kamila pociąga innych! Wkrótce dołączają do niego pierwsi towarzysze, trzej pielęgniarze i kapelan szpitala – ojciec Franciszek. Wszyscy oni, pragną służyć chorym z poświęceniem i z tą „miłością, którą ma matka w stosunku do swego jedynego chorego syna” – jak polecał im Kamil. Początkowo była to grupa laików, która z czasem staje się zakonem zaaprobowanym na prawach papieskich.

 

Maria: Kamil był niewykształcony, i nieprzygotowany do posługi w szpitalu. Jakie kroki podejmuje aby móc służyć chorym z poświęceniem ale we właściwy sposób?

O. Krzysztof Trębski: Kamil, widząc również konieczność opieki duchowej nad chorymi pragnie zostać kapłanem. Nie jest to łatwe, gdyż Kamil od wczesnego dzieciństwa pozostawiony samemu sobie… ledwie potrafił pisać. Postanawia zacząć naukę w kolegium jezuickim i wreszcie, w wieku 34 lat zostaje kapłanem 16 maja 1584 roku. W ten sposób może pełniej służyć chorym na ciele i na duszy.

 

Maria: Poświęcenie Kamila jest godne podziwu, stąd rodzi się pytanie: kiedy miał czas na modlitwę, odprawienie Mszy Świętej? Jak w ogóle wyglądała formacja nowych kandydatów?

O. Krzysztof Trębski: Kamil z pierwszym towarzyszami modłą się i pracują w szpitalu: aby służyć chorym muszą znaleźć silę w Eucharystii i na modlitwie – to ich umacnia! Kamil wraz ze swoimi towarzyszami przygotowują się do służby chorym w sposób merytoryczny. Próbują nawet na sobie różne „rozwiązania techniczne”, które mogą pomóc chorym. Często też ćwiczą: jeden gra rolę chorego a inni starają się mu pomoc: na przykład ścieląc łóżko, tak by nie spowodować jego cierpień.

Zakonnicy poświęcają się też zaraźliwie chorym. Oprócz trzech ślubów zakonnych (czystości, ubóstwa i posłuszeństwa), składają czwarty ślub zakonny służby chorym nawet z narażeniem własnego życia i z miłością opiekują się chorymi podczas epidemii, tak wówczas częstych.

 

Maria: Jak do nowo powstałej wspólnoty zakonnej odniosła się Stolica Apostolska?

O. Krzysztof Trębski: Początki nie były łatwe. Kamil nie był w stanie sam stawić czoła niechęci i niezrozumieniu, jakie spotykały go ze strony otoczenia. Był już bliski załamania, gdy sam Jezus przemówił do niego z krzyża: „Dlaczego martwisz się człowieku małej wiary? Idź naprzód! Ja będę z tobą. To przecież moje dzieło, nie twoje”. Od tej chwili nic nie było w stanie zatrzymać powodzi miłosierdzia.

18 marca 1586 roku papież Sykstus V zatwierdza wspólnotę założoną przez Kamila jako Stowarzyszenie Sług Chorych i daje mu przywilej noszenia na zakonnym habicie czerwonego krzyża. 21 września 1591 roku papież Grzegorz XIV podniósł Towarzystwo do rangi Zakonu i nadał mu nazwę: Zakon Kleryków Regularnych Posługujących Chorym. Dziś są oni znani na całym świecie jako Kamilianie.

1.Foto. wau.org
2.Foto. svetniki.org

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *