NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Nie zwlekaj z nawróceniem do Pana Syr 5, 7 (2)

 

 

 


Autor: Ks. Jakub Kozak, wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Siedlcach

 

Ochrzczony został 3 kwietnia 1921 roku w kościele Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku. W czasie III powstania śląskiego, gdy dom Blachnickich znalazł się w ogniu walk został uratowany przez powstańca z zagrożonego budynku. Jako pięcioletni chłopak otarł się o śmierć, lecz jak sam to opisał: po raz pierwszy Opatrzność Boża ocala cudownie Jego życie. 3 kwietnia 1932 roku w kościele św. Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach przyjmuje pierwszą Komunię Świętą. Postrzegany jako dziecko dynamiczne nie stronił od samotności. Dzięki przygodzie z harcerstwem zbliżył się do ludzi. Odebrał dobre i staranne wykształcenie.

Pod wpływem czynników zewnętrznych w wieku szesnastu lat sam dochodzi do wniosku, że jest niewierzący. Nie stał się przez to wrogiem chrześcijaństwa, lecz z szacunkiem dla innych nie narzucając się przeżywał swój stan. Niezwykłe jest, że ten odważny wniosek dokonuje się w tak młodym wieku. Nie przystaje to do dzisiejszej mentalności ludzi. Sam proces ukształtowania ludzkiego wyglądający zupełnie inaczej niż dziś powodował myślenie nad swoim stanem. Młody Franciszek Blachnicki z namysłem podchodził do rzeczywistości. Można powiedzieć, że to był dla niego osobisty dojrzały akt. Może wyraźniej dzięki temu przyjął moc Boga i Jego osobę, której być może nie dostrzegał za osłoną Tradycji, znaków, obyczaju.

Harcerstwo, które stało się najważniejszą częścią i stylem życia ks. Blachnickiego w czasach przedwojennych to wymaganie, samodyscyplina. Dziś dostrzegamy ten charyzmat samodyscypliny i wymagań podczas rekolekcji oazowych, tak pomyślał je również ks. Blachnicki. Wymagać od siebie stało się dla Ojca motywem rozwoju. Przekraczał siebie. Najważniejsze jest to, że nigdy z tego przekraczania nie zrezygnował – na żadnym etapie swojego życia. Nie zasłaniał się wygodą. Chciał zawsze więcej. Znalazłszy się w wojsku w 1938 roku nadal pragnął rozwoju. Nie tylko w wymiarze sukcesów w wynikach czy stopniach, lecz również duchowego, chociaż zapewne sam by wówczas tego tak nie nazwał. Prowadził w tych czasach dziennik swoich przemyśleń zatytułowany Ubi Est Veritas? Prowadził w nim różne dywagacje nie stroniąc od tematów religii nazywając ją czymś pożytecznym.

W skutek napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku 11. Pułk Piechoty, w którym służył Blachnicki został skierowany do obrony centrum przemysłowego Śląska. 20 września pułk został rozbity a 2 października Blachnicki wrócił do domu. Nie pozostawał bierny wobec sytuacji. Podejmował różnorodną działalność patriotyczną wraz z harcerzami. Cała działalność doprowadziła do aresztowania go 27 kwietnia 1940 roku. Wszystko, co go spotkało ze strony okupantów przyjmował bohatersko zgodnie z ideałami jakie zostały mu wpojone. Spędzając czas w celi nie rozpaczał, nie marnował go. Ustalił sobie konkretny plan dnia. Podjął szereg ćwiczeń duchowych, wiele rozmyślał, spisywał swoje przeżycia. Wówczas określał siebie – kim jest, jaki ma charakter. Snuł wizję świata i porządku jaki winien w nim panować. 24 czerwca 1940 roku zalazł się w obozie Auschwitz – numer obozowy 1201. Głód połączony z nadmiernym wysiłkiem i znalezienie się w kompanii karnej wykańczały więźniów. Trudniejszym jednak jest doświadczenie nieprawości, które stało się Jego udziałem. 30 marca 1942 roku odbyła się rozprawa sądowa przeciwko Franciszkowie Blachnickiemu. Za działalność patriotyczną na rzecz Polski, widzianą przez Niemców jako zdrada stanu został skazany na śmierć. Od tej pory znalazł się w oddziale B-1. Ułaskawienie wyroku sądowego po licznych staraniach rodziny ks. Franciszka podpisano 6 sierpnia 1942 roku, a on sam otrzymał wiadomość 14 sierpnia – w pierwszą rocznicę śmierci o. Maksymiliana Marii Kolbego.

Ten pobyt w oddziale B-1 katowickiego więzienia ze świadomością zbliżającej się śmierci był kluczowym momentem w życiu ks. Blachnickiego. To właśnie tam zogniskowała się cała Boża strategia. Tam, można powiedzieć, Bóg postanowił wszystko wypełnić sobą. 17 czerwca 1942 roku, gdy w jego ręku znalazł się fragment z Kazania na Górze odkrył osobową miłość Boga, Jego naturę. Boża miłość stała się dla niego odpowiedzią na pytanie o sens życia. Odpowiedź stała się dla Niego Bożą obecnością. Moc tego doświadczenia musiała być ogromna. Nagle, jakby w jednej chwili wszystko stało się jasne. To nazywa w swoich dziełach darem wiary. Wiara została mu podarowana. Ten dzień stał się dla niego początkiem życia. Tak przecież określa owe 44 lata, o których pisze w testamencie. Od teraz prowadzenie w życiu Franciszka Blachnickiego – Boże prowadzenie już dostrzeżone i nazwane, ma być nową drogą. Owo wydarzenie – jakkolwiek byśmy sobie go nie wyobrażali ze wszystkim co było doświadczeniem życia Ojca Franciszka i wcześniej pokrótce zostało tutaj przywołane – zmienia kierunek życia. Nawrócenie staje się posłaniem. Zapada decyzja oddaniu się Miłości, którą przeżył tego czerwcowego dnia. Gdy Bóg odkrył w Jego historii swoją moc nie można było już zwlekać, dywagować, odkładać wszystkiego na później. Wszystko stał się jasne, pełne, bez braków.

Dar wiary. Nie można powiedzieć, że do tego momentu biografii ks. Franciszka mamy do czynienia z poganinem. Mamy do czynienia ze szlachetnym człowiekiem swojego czasu, który szuka wypełnienia, sięga po różnorakie odpowiedzi i rodzaje spełnienia. I nagle jakby pod murem został odnaleziony przez Boga, bądź inaczej – przejrzał na oczy, że Bóg obok zawsze JEST. Odnaleziony podejmuje decyzję. Oto 17 czerwca 1942 stał się dniem nawrócenia.

 

Jesteśmy w okresie Wielkiego Postu, każdy ze swoim czasem, scenariuszem, życiem. Jesteśmy jacyś, z jakimś bagażem życiowym. Odchodziliśmy od Boga i powracaliśmy, składaliśmy deklaracje, które stają się wobec Miłości Bożej nic nie warte czy wręcz śmieszne. Tak zresztą ks. Franciszek widział po nawróceniu wcześniejsze wewnętrzne rozwiązania. Rozejrzeć się trzeba wokoło, by móc zobaczyć czy przypadkiem wszystko co się dzieje nie jest Jego? Czy nie jest tak, że Bóg właśnie mnie chce podprowadzić do zobaczenia Jego Miłości, jaką dziś do mnie ma. Pełni podziwu dla Jego mocy, jaką w Słudze Bożym objawił klęknij ze wszystkim co masz na modlitwie i zadawaj sobie pytania szukając ze Słowem Bożym w ręku odpowiedzi. Z pustką bądź pełnią, doświadczeniem Boga bądź brakiem tego doświadczenia klęknij przed Bogiem.

 

Oto czas rekolekcji. Teraz Twoja praca…. Klęknij…

 

Proponuję punkty do medytacji:

  1. Moja wizja Kościoła: jak widzę doskonałości i niedoskonałości, czy daję jeszcze Bogu szansę na Jego działanie w Kościele?
  2. Jestem zaproszony do osobistego przyjęcia „przyobleczenia się w Miłość”. Jestem okryty Miłością? Jeśli nie ma zgody w mojej Wspólnocie czy zarządzam odwołania się do mocy Miłości Boga? Czy uznaję, doświadczam przebaczenia? Czy sam potrafię z Miłością przychodzić do Braci i Sióstr?
  3. Medytacja nad fragmentem z Syr 5,1-7. Porównanie: przeproszenie, błaganie o wybaczenie, pokuta.
  4. Czy nie jestem leniem duchowym?
  5. Droga mojego życia – prześledzę ją i podziękuję za Boże prowadzenie.
  6. Czy odpowiadam Bogu na wezwania? Co jest moją misją w Kościele?

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *